"Dom zły" Wojciecha Smarzowskiego to kolejna - obok pokazanego kilka dni temu filmu "Rewers" Borysa Lankosza - rewelacja festiwalu. Oba filmy opowiadają o peerelu w sposób dotychczas nieznany w polskim kinie. To najwyższej próby artystyczna odpowiedź na proste, realistyczne i przepojone martyrologią filmy, które w ostatnim czasie powstawały na zamówienie różnych instytucji, ale niewiele miały wspólnego ze sztuką. "Dom zły" poraża i zachwyca formą, nawiązującą do najlepszych tradycji nie tylko polskiego kina. Wojciech Smarzowski akcję filmu umieszcza w czasie stanu wojennego i parę lat wcześniej, pokazuje makabryczna zbrodnię z polityką w tle, portertując środowisko funkcjonariuszy milicji obywatelskiej. Pokazany wcześniej film "Rewers" Lankosza to z kolei stylowy thriller o czasach stalinowskich. I nawet tradycyjny pod względem formy film mistrza polskiego kina Janusza Morgensterna "Mniejsze zło" wnosi świeży powiew: pokazuje przedstawicieli opozycji "Solidarnościowej" jako żywych, nie zawsze
kryształowych ludzi.
Festiwal w Gdyni potrwa do soboty wieczorem - wtedy dowiemy się kto zdobędzie Złote Lwy i inne nagrody