Na czas demonstracji centrum Aten zostało zamknięte dla samochodów. W mieście nie pracują szkoły, biura i urzedy, a w szpitalach wykonywane są tylko niezbędne zabiegi.
Pracownicy budżetówki wyszli na ulice, bo nie podoba im się zamrożenie płac i podwyższenie wieku emerytalnego. "Dlaczego oni zabierają pieniądze ludziom, którzy pracują w bankach czy szkołach, a nie bogatym?" - pyta Maria Andreu, nauczycielka, która zarabia 1400 euro miesięcznie.
Grecki minister finansów George Papa-Konstantinu wyjaśniał, że reformy są niezbędne, bo gospodarce grozi katastrofa. "Rząd obiecał, że zrobi wszystko, by skutki tych reform nie dotknęły najbiedniejszych. I to właśnie robimy" - podkreślił.
Grecki budżet jest zadłużony na ponad 300 miliardów euro.