"Tradycja wymyślona przez guiris", czyli przez zagranicznych turystów - tak skoki z fontanny nazywają mieszkańcy miasta. Od pierwszego dnia San Fermin, pod Navarerią ustawia się długa kolejka. Pierwszą trudnością jest wspięcie się na szczyt, potem trzeba dobrze wycelować w spleciona na dole ręce i skoczyć płasko, na brzuch. "Wiele krajów, np. Australia reklamuje skoki jako jedną z atrakcji. Kilka lat temu otoczyli fontannę siatką, to skakali z balkonów. My nie skaczemy, przychodzimy, żeby się z nich pośmiać" - wyjaśnia mieszkanka Pampeluny.
Niestety, nie zawsze udaje się złapać skaczącego. Codziennie do szpitala przywożeni są turyści ze wstrząsem mózgu, połamanymi żebrami i kośćmi. Kilka osób przypłaciło skok złamaniem kręgosłupa.
IAR