Sekretarz generalny ONZ Ban Ki Moon zaproponował, aby śledztwo przeprowadziła międzynarodowa komisja składająca się z przedstawicieli Izraela, Turcji i Stanów Zjednoczonych. Jej pracami kierować miałby były premier Nowej Zelandii, który specjalizuje się w prawie morskim. Rząd Benjamina Netanjahu pomysł odrzucił i najwyraźniej skłania się ku propozycji Waszyngtonu. Zakłada ona, że śledztwo przeprowadzą Izraelczycy pod okiem amerykańskich obserwatorów.
Wicepremier Silwan Szalom poinformował, że w tym tygodniu zostanie podjęta decyzja o przyszłości śledztwa. Gabinet Netanjahu konsultuje się w tej sprawie z ONZ-tem i Waszyngtonem. Według źródeł rządowych premier przygotowuje listę ekspertów od prawa międzynarodowego i morskiego. Cześć z nich już zapowiedziała, że zgodzi się na pracę w zespole mającym pełną swobodę działania i możliwość przesłuchania świadków. Ministrowie zdecydowali bowiem, że komisja nie będzie miała kontaktu z żołnierzami i otrzyma do dyspozycji wyłącznie raport ze śledztwa armii.