Wcześniej linie lotnicze Air France potwierdziły że "nie ma żadnej nadziei", na uratowanie pasażerów samolotu Airbus lecącego z Rio de Janeiro do Paryża. Na pokładzie Airbusa znajdowało się 231 osób, w tym 12-osobowa załoga.
Na lotnisku imienia Charlesa de Gaulle'a, gdzie samolot miał wylądować, zostało powołane centrum kryzysowe. Zorganizowano także pomoc psychologów dla rodzin osób, które podróżowały tym lotem. Maszyna miała lądować na paryskim lotnisku imienia Charlesa de Gaulle'a o godzinie 11:15. Według informacji brazylijskiego rządu, maszyna zniknęła z brazylijskich radarów o 3:30 naszego czasu, w jakieś trzy godziny po starcie.
Rzecznik brazylijskich sił powietrznych poinformował, że z wyspy Fernando de Noronha, leżącej 350 kilometrów na wschód od wybrzeży Brazylii, wystartowały samoloty szukające Airbusa.
Tymczasem media nad Sekwaną spekulują, że jeśli doszło do katastrofy - to miała ona miejsce raczej niedaleko wybrzeży Maroka. Airbus odleciał bowiem z lotniska międzynarodowego w Rio de Janeiro po 3.00 nad ranem naszego czasu i w momencie, gdy stracono z nim kontakt, maszyna powinna się była znajdować bliżej celu.
Według agencji informacyjnej ANSA, na pokładzie zaginionego samolotu Air France jest pięciu Włochów. Agencja powołuje się na źródła z paryskiego portu lotniczego. Na lotnisko imienia Charlesa de Gaulle'a udał się francuski minister transportu Dominique Bussereau.