Janusz C. jest oskarżony o to, że od maja do sierpnia 1982 roku przekroczył swoje uprawnienia, dwukrotnie grożąc zabójstwem działaczowi Solidarności z PSS w Końskich. Tamtejszy sąd w lipcu zeszłego roku skazał go za to na rok więzienia w zawieszeniu i grzywnę. Apelację złożył zarówno obrońca, jak i prokurator. Sąd Okręgowy uchylił wyrok, zgadzając się z argumentacją obrony.
Uznano, że sąd w Końskich popełnił wiele błędów w ustaleniach faktycznych, nie zweryfikował linii obrony, dowody ocenił w sposób pobieżny i opierał się na domniemaniach. W uzasadnieniu sędzia Agnieszka Smerdzyńska zaznaczyła, że nie można stosować zasad odpowiedzialności zbiorowej - każda sprawa jest inna, a zatem nie wolno ogólnie znanych zasad działania funkcjonariuszy SB przekładać na konkretną sprawę, bo będą to tylko domniemania.
Były milicjant - Janusz C. po ogłoszeniu wyroku stwierdził, że wierzy w sprawiedliwość. Powtarzał dziennikarzom, że w czasie, gdy miało dojść do popełnienia przestępstwa nie pracował jeszcze w SB. Oskarżony powiedział też, że nigdy nie przesłuchiwał pokrzywdzonego.
Związkowiec nie stawił się w kieleckim sądzie.