Zdaniem polskiego przedstawiciela akredytowanego przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK) w Rosji - do czasu napisania ostatecznej wersji raportu z katastrofy, MAK będzie chciał być w posiadaniu szczątków tej maszyny. Edmund Klich uważa, że wstępny projekt raportu w Rosji powstanie mniej więcej w połowie października. Od tego momentu Polska będzie miała dwa miesiące na zgłoszenie uwag do raportu. Edmund Klich uważa, że potrzebne jest wydłużenie tego terminu. Jednak jak powiedział Edmundowi Klichowi minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller - nie będziemy występować o wydłużenie terminu, bo taki okres nam wystarczy.
Edmund Klich podkreślił, że MAK chce być w posiadaniu raportu, w razie gdyby polskie uwagi odnosiły się do kwestii technicznych i była potrzeba zbadania konkretnych elementów wraku. Akredytowany przy MAK uważa, że procedura pisania raportu potrwa do końca roku. Wtedy maszyna zostanie przekazana prokuraturze rosyjskiej, która prowadzi też w tej sprawie śledztwo. Dopiero potem wrak może być przekazany polskiej prokuraturze.
Polski przedstawiciel akredytowany przy MAK-u zaznaczył, że nadal są rozbieżności co do statusu feralnego lotu. Jerzy Miller - szef polskiej komisji badającej ten wypadek mówił, podobnie jak Rosjanie, że był to lot cywilny. Zdaniem Edmunda Klicha był to lot wojskowy, ponieważ status lotniska w Smoleńsku jest statusem wojskowym. Polski samolot był samolotem państwowym, który też wedle tego statusu kwalifikowany jest jako samolot wojskowy. Jak zaznaczył - wyjaśnienie ewentualnych rozbieżności będzie zawarte w projekcie raportu, który przygotowuje MAK.