Przewodniczący komisji śledczej Marek Biernacki z PO mówi, że dzisiejsze zaznania potwierdzają wcześniej tezy o nieprawidłowościach w śledztwie dotyczącym porwania Olewnika. Poseł podkreśla, że w policji nie było nadzoru, a dzięki umieszczaniu dowodów w części operacyjnej zamiast procesowej można było uniknąć przesłuchania niektórych świadków.
Wiceprzewodniczący komisji Andrzej Dera z PiS zauważa, że wyraźnie potwierdza się wątek o powiązaniach świata biznesu i wymiaru sprawiedliwości. Zdaniem Andrzeja Dery funkcjonariusz, który nadzorował śledztwo, a odmówił zeznań przed komisją - Remigiusz Minda - mógł czerpać korzyści finansowe z utrudniania postępowania. Poseł podkreśla też, że policja, choć wiedziała, nie reagowała na to, że detektyw Krzysztof Rutkowski zakładał nielegalnie podsłuchy.
W piątek komisja odbędzie ostatnie przesłuchania przed wakacjami. Zeznawać będą prokuratorzy, którzy prowadzili nadzór nad śledztwem dotyczącym uprowadzenia młodego biznesmena.
Po wakacjach komisja chce wrócić do przesłuchań funkcjonariuszy z grupy operacyjnej.
Do porwania Krzysztofa Olewnika doszło w nocy z 26 na 27 października 2001 roku. Sprawcy zażądali okupu. Kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną. W lipcu 2003 roku okup przekazano porywaczom, jednak uprowadzony nie został uwolniony. Jak się później okazało, miesiąc po otrzymaniu okupu Olewnik został zamordowany.