Pracownicy pogotowia, według prokuratury, sprzedawali firmom pogrzebowym informacje o zgonach pacjentów. Za informację o śmierci mieli dostawać od zakładów pogrzebowych od 1200 do 1800 złotych. W sumie mieli wziąć od 12 do ponad 70 tysięcy złotych łapówek. Najpoważniejsze zarzuty dotyczą jednak zabijania pacjentów przy użyciu leku zwiotczającego mięśnie - pavulonu, który podany samodzielnie, bez zaintubowania, powoduje śmierć przez uduszenie. Śledztwo wykazało, że w ten sposób mogło zginąć co najmniej 14-stu pacjentów. Prawdziwe dane są jednak nieznane, bo proces był poszlakowy, ponieważ nie instnieją metody, które pozwalają na wykrycie pavulonu w ciele zmarłego. Niektórzy z oskarżonych mieli też opóźniać przybycie karetki na wezwanie licząc, że pacjent umrze, a oni będą mogli zarobić pieniądze.
Oskarżeni podczas procesu nie przyznali się do winy. Przed sądem twierdzili, że swoje zadania wykonywali zgodnie ze sztuką i umiejętnościami lekarskimi.