Mieszkańców Yeonpyeong zakwaterowano w kilkupiętrowym budynku, w którym mieści się tradycyjna koreańska sauna. Tym razem wizyta w tym miejscu nie ma jednak niczego wspólnego z przyjemnością. Około 200 osób, w przeważającej większości ludzi w podeszłym wieku, kobiet i dzieci, koczuje kolejny dzień w salach nie przystosowanych dla tak dużej liczby uciekinierów. Nikt jednak nie narzeka. Nieliczni chcą rozmawiać o traumie spowodowanej wtorkowym ostrzałem. "Bardzo się bałem. Kiedy zaczął się atak pobiegłem do schronu. Od wybuchów dudniła ziemia. To bardzo różniło się od tego, jak wyobrażałem sobie taki atak. Nie potrafię tego wyrazić słowami. Nie wiem, jak teraz będzie wyglądało moje życie" - mówi w wywiadzie dla Polskiego Radia 40-letni Dong-il, który pierwszej nocy po ostrzale kutrem rybackim uciekał z Yeonpyeong.
Na razie nikt nie myśli o powrocie na wyspę. Wiele osób nie ma do czego wracać. W wyniku ostrzału na wyspie zniszczonych zostało około 70 budynków.