Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Krzysztof Rutkowski przed sejmową komisją śledczą ws. Olewnika

0
Podziel się:

Detektyw Krzysztof Rutkowski odrzucił przed sejmową komisją śledczą zarzuty o wyłudzenie od rodziny Olewników miliona złotych. Były poseł Samoobrony powiedział, że jego agencja detektywistyczna otrzymała zaledwie 20 tysięcy złotych za udział w śledztwie dotyczącym porwania Krzysztofa Olewnika.

Krzysztof Olewnik został porwany w październiku 2001. Zamordowano go 5 września 2003, pomimo przekazania porywaczom okupu.

Niektórzy próbują zbić kapitał polityczny na tej sprawie - tymi słowami zwrócił się Rutkowski do posłów z sejmowej komisji śledczej. Jednocześnie detektyw wyraził zadowolenie, że może wystąpić przed komisją. Jak powiedział - dzięki temu chce zmienić swój wizerunek, który jest negatywnie przedstawiany w odniesieniu do tej sprawy. Były poseł zapewnił przy tym, że nie wziął od Olewników miliona złotych za prowadzenie sprawy porwania Krzysztofa. Zaznaczył, że rodzina zapłaciła jedynie 20 tysięcy złotych za usługi, jakie świadczyło biuro. Zasugerował, że pieniądze od Olewników mógł wyłudzić Andrzej Król - informator, z którym często współpracowało jego biuro. Król jest w tej chwili poszukiwany.

Jak powiedział Rutkowski - wiele osób z jego agencji detektywistycznej przez około miesiąc uczestniczyło w śledztwie w sprawie porwania Olewnika. Zaznaczył, że byli to sami fachowcy - w tym byli funkcjonariusze policji. Dodał, że kilku pracowników było cały czas przy rodzinie Olewników. Badano sprawę pod różnym kątem, m.in. kontrolowano rozmowy telefoniczne.

Sam Rutkowski nie brał udziału w dochodzeniu, gdyż uniemożliwiały mu to obowiązki posła. Porwanie Krzysztofa Olewnika zbiegło się z jego wyborem do parlamentu. "Gdybym był na miejscu może ta sprawa przybrałaby inny obrót" - dodał.

Jak zapewnił Rutkowski - był on jednak codziennie w kontakcie ze swoimi współpracownikami. Przyznał, że wyniki śledztwa przekazywano też policji - w tym Remigiuszowi M., który prowadził sprawę. Remigiusz M. to już emerytowany nadkomisarz, któremu publicznie stawia się zarzuty o udział w porwaniu Olewnika.

Rutkowski dodał, że na początku myślał, że ma do czynienia z samouprowadzeniem. Miały o tym świadczyć kłopoty finansowe Krzysztofa Olewnika i jego konflikt z rodziną. Później jednak jego pracownicy uzyskali informacje o porywaczach. Mieli zdobyć nawet bilingi podejrzanych. Zdaniem Rutkowskiego - była nawet szansa na uratowanie Olewnika, gdyby prokuratura ściśle współpracowała z jego agencją.

wiadomości
IAR
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)