Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz oświadczyła wczoraj, że pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej nie stanie ani przed Pałacem Prezydenckim, ani w innym punkcie Krakowskiego Przedmieścia. Zapowiedziała, że jeśli zostanie wybrana na kolejną kadencję, to zapyta warszawiaków, czy chcą budowy kolejnego pomnika po pomniku katastrofy smoleńskiej, którego budowę rozpoczęto na Cmentarzu Powązkowskim.
Rada Biskupów Diecezjalnych zaapelowała natomiast o powołanie komitetu, który zająłby się sprawą upamiętnienia katastrofy. W jego skład mieliby wejść: premier, prezydent, marszałkowie Sejmu i Senatu, przywódcy partii politycznych oraz prezydent Warszawy.
Rzecznik rządu Paweł Graś oświadczył, że trzeba wykonać porozumienie w sprawie przeniesienia krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego do kościoła świętej Anny. Rzecznik powiedział w Programie Trzecim Polskiego Radia, że w stolicy powinno znaleźć się miejsce, w którym stanie pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej. Plac przed Pałacem Prezydenckim nie jest jednak, jego zdaniem, odpowiednim miejscem. Graś dodał, że decyzję w sprawie lokalizacji pomnika powinny podjąć władze Warszawy gdy, jak się wyraził, opadną emocje.
Prawo i Sprawiedliwość uważa natomiast, że klucz do rozwiązania problemu krzyża leży w ręku prezydenta Bronisława Komorowskiego i polityków Platformy Obywatelskiej. Przewodniczący klubu PiS Mariusz Błaszczak uważa, że kompromisu z obrońcami krzyża powinien szukać prezydent Komorowski, który jest gospodarzem terenu i ma wszelkie narzędzia do pomyślnego załatwienia sprawy. Zdaniem Błaszczaka, to prezydent wywołał konflikt wokół krzyża. Przewodniczący klubu PiS nie odpowiedział na pytanie, czy jego partia oddeleguje swojego przedstawiciela do komitetu upamiętenienia ofiar katastrofy smoleńskiej.
Kancelaria Prezydenta nie wypowiedziała się dotąd w sprawie krzyża, ale niewykluczone, że ogłosi swoje stanowisko.
Informacyjna Agencja Radiowa(IAR)
