Ksiądz Mieczysław Maliński powiedział wówczas IAR, że nigdy nie był agentem i nie zna tego pseudonimu. Zarzucił prasie szarganie jego nazwiska. Ksiadz tłumaczył wtedy, że gdyby wspópracował z SB, nie zaprzeczałby. Twierdził, że jedyne kontakty jakie miał z esbekami, to były rozmowy po powrocie zza granicy, gdy oddawał paszport. Według księdza Malińskiego, była to próba ewangelizacji esbeków. Te spotkania, jak wyjaśniał odbywały się po powrocie z wielu pielgrzymek, na które ksiądz jeździł z akredytacją dziennikarską, ale nie miał - jak mówi - dostępu do Jana Pawła II. Efektem tych podróży księdza Malińskiego, były między innnymi artykuły do Tygodnika Powszechnego.