Były poseł Prawa i Sprawiedliwości powiedział, że opinię o małym doświadczeniu pilotów potwierdził anonimowy przedstawiciel Marynarki, z którym Dorn się skontaktował. Informator miał powiedzieć, że niepokojący proces trwa już od kilku lat, a wątpliwości pilotów Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej były lekceważone. Dorn wyjaśnił, że osoby, na które się powołuje, chcą pozostać anonimowe. Gdy bowiem jakiś czas temu odważyły się powiedzieć o swoich niepokojach ówczesnemu ministrowi obrony Aleksandrowi Szczygle, spotkały ich nieprzyjemności ze strony przełożonych.
Ludwik Dorn powiedział też, że w tym roku dowództwo Brygady Lotniczej Marynarki Wojennej wydało ustny nakaz zredukowania o połowę i tak już niewielkiej liczby godzin tak zwanego nalotu służbowego. Polityk wyraził opinię, że to właśnie zbyt mała liczba zajęć praktycznych mogła być przyczyną wczorajszej tragedii w Gdyni.
Były szef MSWiA uważa, że proces upadku szkolenia lotników dotyczy nie tylko Marynarki Wojennej, ale także Wojsk Lądowych, a przede wszystkim Sił Powietrznych. Były członek PiS powołał się na notatkę służbową szefa szkolenia Sił Powietrznych do dowódcy tej formacji, który miał napisać, iż "w 2008 roku doszło do takiego stanu rzeczy, że żadnego pilota nie można uznać za odpowiednio wyszkolonego". Dotyczy to zarówno wielozadaniowych samolotów bojowych, jak i lotnictwa transportowego. W bieżącym roku ta sytuacja ma się jeszcze pogorszyć ze względu na brak pieniędzy na paliwo - dodał Ludwik Dorn.
Poseł powiedział, że w połowie marca wystosował do szefa MON interpelację w tej sprawie. Polityk chce także zwrócić się do sejmowej Komisji Obrony Narodowej z prośbą o włączenie do jej jutrzejszych obrad punktu dotyczącego powołania nadzwyczajnej podkomisji do spraw zbadania jakości szkolenia lotników w Siłach Zbrojnych.