Prezydent Lech Kaczyński, odnosząc się do wcześniejszych doniesień medialnych, z których wynikało, że w Berlinie może zabraknąć przedstawicieli Polski, zwrócił uwagę, że relacje z naszymi najbliższymi sojusznikami nie mają często formy realnej polityki, a są jedynie gestami. Prezydent zaznaczył, ze nie możemy pozwolić na to, by w relacjach polsko - niemieckich gesty zastąpiły prawdziwą politykę.
Lech Kaczyński przypomniał, że to dzięki polskiej "Solidarności" i powołaniu w Polsce rządu Tadeusza Mazowieckiego doszło do upadku muru berlińskiego. Zdaniem prezydenta, gdyby "Solidarność" nie zdecydowała się na przejęcie władzy w Polsce, komunizm w Europie upadłby później.
Wcześniej Urząd Kanclerski nie chciał oficjalnie komentować procedury zapraszania gości na listopadowe obchody. Kanclerz Angela Merkel powiedziała natomiast w jednym z niedawnych wywiadów, że zaprosiła na nie przywódców tych krajów, z którymi Niemcy podpisały w 1990 roku tak zwany Traktat Dwa plus Cztery, otwierający drogę do zjednoczenia obu państw niemieckich. Z tej wypowiedzi wynikało, że na uroczystościach 9 listopada pojawią się przedstawiciele Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji i Rosji. Do takiej koncepcji historii, która eliminuje zasługi Polski krytycznie odniósł się prezydent Lech Kaczyński.