Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Lech Kaczyński: "Strzały nie były wymierzone w moją stronę"

0
Podziel się:

Prezydent nie żałuje swego wyjazdu do Gruzji. W wywiadzie dla telewizji TVN 24 Lech Kaczyński wyraził przekonanie, że podczas incydentu, w którym uczestniczył, strzelali Rosjanie. Prezydent podkreślił jednak, że strzały nie były wymierzone w jego stronę.

Lech Kaczyński opowiedział o incydencie, do którego doszło przy granicy Gruzji z Południową Osetią. Jego zdaniem, kolumna wioząca prezydentów Polski i Gruzji trafiła na rosyjski posterunek kontrolny. Prezydent dodał, że jeśli nawet był to posterunek osetyjski, to nie ma to znaczenia, gdyż Południowa Osetia jest pod całkowitą kontrolą Rosji. Kaczyński powiedział, że w odległości kilkudziesięciu metrów padło kilka serii z broni maszynowej, ale, jego zdaniem, nie były one wymierzone w prezydentów.

Lech Kaczyński podkreślił, że incydent jest dowodem, iż Rosja nie wypełnienia 6-punktowego planu pokojowego. Jeden z jego punktów zakłada wycofanie przez Moskwę żołnierzy ze stref buforowych przy granicy Osetii Południowej z Gruzją. W opinii prezydenta, Osetia Południowa nie jest niezależnym państwem, ale znajduje się pod rosyjską kontrolą.

Prezydent nie zgodził się z zarzutami, że jego wyprawa była niepoważna i nieodpowiedzialna. Jego zdaniem, wyjazd wykazał, iż Rosjanie przebywają w miejscu, w którym nie powinno ich być. Prezydent podkreślił, że działał w interesie Polski. Wyjaśnił, że wykazując, gdzie stacjonują Rosjanie, walczył o to, aby państwo gruzińskie się nie załamało. Istnienie niepodległej Gruzji pozwoli bowiem zrealizować strategiczny plan zaopatrzenia Polski w surowce energetyczne z Azji Środkowej.

Mówiąc o swojej ochronie, prezydent przyznał, że "być może strona gruzińska zawaliła", bo nie zapewniła mu pełnego bezpieczeństwa. Dodał jednak, że gdyby obok niego byli funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu, to mogłoby dojść do rozlewu krwi, a prezydent wylądowałby na ziemi, czego - jak zaznaczył - nie lubi. W momencie incydentu BOR-owcy byli w samochodzie, kilkadziesiąt metrów za wozem prezydenta. Lech Kaczyński dodał, że polskie śledztwo w sprawie incydentu nie ma żadnego sensu, bo może się okazać, iż prezydent będzie podejrzany o to, że nie zapewnił sobie bezpieczeństwa.

wiadomości
IAR
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)