Według Lecha Kaczyńskiego, jest jasne, że Rosjanie nie przyznają się do oddania strzałów. Jak dodał prezydent, wiadomo było, że Rosjanie przedstawią to jako gruzińską prowokację.
Lech Kaczyński podkreślił, że od dawna wiedział, że w miejscowości, którą
chciał mu pokazać Micheil Saakaszwili, stacjonują oddziały rosyjskie i chciał zobaczyć znajdujący się nieopodal posterunek. Jednak - jak dodał - nie sądził, że usłyszy serię z broni maszynowej w odległości 25 metrów od siebie. Prezydent Lech Kaczyński uważa, że są pełne podstawy, aby twierdzić, że to Rosjanie strzelali.
Prezydent Lech Kaczyński wyraził zaniepokojenie niektórymi wypowiedziami w Polsce. Jego zdaniem, opinie poddające w wątpliwość czy to rosyjscy żołnierze otworzyli ogień świadczą o istenieniu w naszym kraju prorosyjskiego lobby.