Lech Wałęsa powtarzał dziś wielokrotnie, że jeżeli wtedy ktoś kogoś chciał i mógł inwigilować, to tylko Kaczyńscy. Powiedział, że za to między innymi zostali zwolnieni z Kancelarii Prezydenckiej. "Bez przerwy szukali wrogów, zaczepek ale ja to lekceważyłem"- powiedział dziś Radiu Gdańsk Lech Wałęsa.
Były prezydent dodał, że na początku lat 90-ych Urząd Ochrony Państwa mógł zajmować się osobami, które dążyły do przejęcia władzy, robiły demonstracje przed Pałacem Prezydenckim i paliły kukły przedstawiajace głowę państwa. Lech Wałęsa uważa jednak, że służby robiły tylko to, do czego zostały powołane, bo musiały wiedzieć, co się w kraju dzieje.
Poproszony o dowody, że ktoś go zamierzał wtedy internować, były prezydent powołał się na książkę ówczesnego szefa nadwiślańskich jednostek Wojskowych, generała Edwarda Wejnera "Wojsko i politycy bez retuszu". Generał nie chciał rozmawiać z dziennikarzami o dowodach na rzekomo planowany zamach stanu i również odesłał do swojej książki.