Były premier Libii Dżadallah Azus al-Talhi w państwowej telewizji wezwał do rozmów przeciwników Kadafiego, broniących miasta Bengazi. Apelował o dialog narodowy, który pozwoliłby powstrzymać rozlew krwi.
Przywódcy rebeliantów podkreślają, że al-Talhi cieszy się w ich kraju ogromnym szacunkiem. Mimo to jego apel ich nie przekonał i nadal twiwerdża, że negocjacje mogą rozpocząć się dopiero po ustąpieniu Kadafiego. "W tej kwestii nie ma miejsca na kompromis"- mówili.
Rebelianci ze wschodniej Libii obawiają się, że Kadafi może "zachowywać się jak ranny wilk" i wydać rozkaz niszczenia instalacji naftowych. Rzecznik opozycjonistów z Bengazi Mustafa Gheriani podkreślał, że konieczna jest interwencja Zachodu w postaci nalotów. Dodał, że w różnych punktach, w rejonie nadmorskiego miasta Adżdabija zebrało się około 17 tysięcy rebeliantów gotowych walczyć z siłami Kadafiego.
Wcześniej samoloty libijskiego wojska co najmniej dwukrotnie ostrzelały stanowiska rebeliantów w mieście Ras al-Unuf w północnej Libii. Opozycjoniści, którzy są wyposażeni w rakiety przeciwlotnicze, odpowiedzieli ogniem. Według reportera AFP w mieście, w którym znajduje się duża rafineria, słychać było potężną eksplozję.
Świadkowie wielokrotnie mówili o libijskich samolotach wojskowych, które podczas bombardowań bardzo rzadko trafiają w cel. Eksperci przypuszczają, że dzieje się tak, gdyż piloci starają się unikać ofiar.
Libijski minister spraw zagranicznych poinformował dziś, że wojska rządowe wypierają rebeliantów na wschód.