Wraz z dymisją szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego rozpoczynają się już oficjalne poszukiwania jego następcy. Do tej pory był to temat nieoficjalnych i kuluarowych rozmów, między innymi w Brukseli. Dominique Strauss-Kahn, który ustąpił ze stanowiska, jest oskarżony o usiłowanie gwałtu i napaść seksualną na hotelową pokojówkę.
Na następcę Strauss-Kahna Europa wybrałaby chętnie kogoś ze swojego grona. To stanowisko, zgodnie z niepisaną zasadą wprawdzie jej przypada, ale od kilku lat słychać głosy, że przyszedł czas na kogoś z Chin, Indii, Turcji czy RPA.
Unia chce zatrzymać to stanowisko w związku z kryzysem w strefie euro i problemami Grecji, która wkrótce może potrzebować kolejnego zastrzyku finansowego. To właśnie Międzynarodowy Fundusz Walutowy składał się na wcześniejszą pożyczkę dla Grecji, później dla Irlandii i teraz dla Portugalii. Osoba spoza Unii nie będzie tak wyczulona na jej problemy i może nie być tak chętna do wykładania kolejnych pieniędzy. "Wskazane więc byłoby, żeby Europie nadal przysługiwało to stanowisko do końca mandatu" - podkreślił belgijski minister finansów Didier Reynders. Podobnie wypowiadał się też przedwczoraj w Brukseli minister finansów Jacek Rostowski: "Dla Polski ważne jest, żeby to był Europejczyk".
W Brukseli wśród możliwych kandydatów na stanowisko szefa MFW wymienia się między innymi obecną francuską minister finansów Christine Lagarde, którą niemiecka prasa nazwała niedawno "nadzieją Europy". Mówi się też, że dobrym kandydatem byłby ustępujący prezes Europejskiego Banku Centralnego Jean-Claude Trichet. Wall Street Journal napisał o Marku Belce, a polska prasa także o Leszku Balcerowiczu.
