Tak kończy się bratobójcza walka wewnątrz grupy konserwatystów. Polski deputowany był niemal pewny, że będzie wiceprzewodniczącym Parlamentu, bo był oficjalnym kandydatem swojej grupy. Nieoczekiwanie jednak jego kolega z grupy konserwatystów pokrzyżował mu plany. Brytyjczyk Edward McMillan-Scott sam zgłosił swoją kandydaturę, wbrew ustaleniom partyjnym, uzyskał większe poparcie niż Michał Kamiński i to on zasiądzie w prezydium Parlamentu. Po głosowaniu polski deputowany był niepocieszony. "Zdarza się wszystko, szkoda, tak się złożyło, takie są wyniki głosowania i trudno mi je kwestionować. Niewielką ilością głosów, ale przegrałem" - mówił Michał Kamiński.
Niespełna dwie godziny po przegranym głosowaniu okazało się, że w ramach rekompensaty Polak stanie na czele grupy konserwatywnej. Dotychczasowy jej przewodniczący Timothy Kirkhope zrezygnował i oddał mu miejsce. Natomiast Brytyjczyk, który złamał ustalenia partyjne i skutecznie zawalczył o fotel wiceprzewodniczącego został wyrzucony z frakcji.