Swoje racje przekazali w postaci petycji szefowi rządu. Nie chcą, żeby ich wiejskie miejscowości zostały włączone w granice miast.
Wójt Gminy Wiejskiej Ełk Antoni Polkowski, który zaczął kilkanaście dni temu cały protest, twierdzi, iż włączenie zarządzanych przez niego terenów do miasta Ełk, narazi gminę na olbrzymie straty - sięgające nawet 7 milionów złotych.
Polkowski powiedział w rozmowie z IAR, że miasto nie ma pomysłu na zagospodarowanie swoich terenów, a próbuje dodatkowo sięgać po jego obszary. Włączenie w granice administracyjne wsi będzie oznaczało - jak podkreślił Polkowski - utratę dopłat rolniczych i dofinansowania z Unii Europejskiej.
Podobnie jest w przypadku podrzeszowskiej Bzianki. Mieszkańcy mówią, że teraz żyją z hodowli zwierząt, drobiu i uprawy ziemi. Jak zostaną włączeni do Rzeszowa wszystko przepadnie. Jeden z mieszkańców Bzianki niedawno postawił nowe stodoły i hangary na maszyny - nie wyobraża sobie, że będzie teraz musiał to wszystko zburzyć.
Do stolicy przyjechali też zdesperowani mieszkańcy gminy Wiżajny w województwie podlaskim. Protestują przeciwko odłączeniu czterech wsi od ich gminy i wcieleniu ich do ościennej gminy Rutki -Tartak.
Chodzi o wsie Smolniki, Polimonie, Jedoziory i Kleszczówek. Spór trwa już od dwóch lat. Początkowo w trakcie konsultacji mieszkańcy każdej z tych spornych miejscowości wyrazili zgodę o przyłączenie terenu do innej gminy, potem jednak wycofali wniosek.
MSWiA decyzję o zmianach podziału administracyjnego ma podjąć jeszcze w lipcu.