Władze miasta nie mają wątpliwości, że akcją kieruje lokalna mafia - Camorra.
Zamieszki rozpoczęły się od próby porwania kilkumiesięcznego dziecka przez 17-letnią dziewczynę z obozu w dzielnicy Ponticelli. Później, miejscowa ludność, należąca do neapolitańskiej biedoty, zaczęła obrzucać Romów pogróżkami. Skończyło się systematycznym podkładaniem ognia pod romskie obozy.
W biały dzień, w obecności policjantów i z pomocą lokalnego świata przestępczego, spalono prymitywne budy z blachy i kartonu, w których mieszkali Romowie.
Większości udało się zbiec. 60-osobową grupę przewieziono pod eskortą policji na drugi koniec miasta.