Jak podkreśla rzecznik warszawskiego Zarządu Oczyszczania Miasta Iwona Fryczyńska plakaty kandydatów można znaleźć niemal wszędzie. Fryczyńska przypomina, że komitety są bardzo pomysłowe, obklejają plakatami filary mostów, wiadukty, skrzynki energetyczne, pojemniki do segregacji śmieci, to zdarzyło się, że jeden z kandydatów umieścił chorągiewki z nazwiskiem, zdjęciem i numerem listy na trawniku wzdłuż jednej z ulic.
Od jutra straż miejska oraz ZOM rozpoczną akcję sprawdzania jakie komitety wyborcze zaniedbały obowiązek sprzątania. Jak informuje Iwona Fryczyńska służby miejskie usuną resztki plakatów, a potem wystawią rachunek poszczególnym komitetom wyborczym.
Sprzątanie po kampanii wyborczej to jest bardzo mozolna praca uważa Fryczyńska. Najczęściej w stolicy robiły to do tej pory osoby bezrobotne lub skazani. Najtrudniejsze jest zeskrobywanie papieru z metalowych skrzynek i usuwanie kleju. Rzecznik ZON uważa, że doprowadzenie takich miejsc gdzie wisiały plakaty do stanu pierwotnego jest bardzo trudne, a w wielu wypadkach niemożliwe.
Wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej Grzegorz Dolniak podkreśla, że za usuwanie plakatów i ulotek odpowiedzialni są regionalni przedstawiciele. Jego zdaniem nie będzie żadnych kłopotów z usunięciem na czas materiałów wyborczych PO.
Prawo i Sprawiedliwość rozesłało przypomnienie o konieczności usuwania materiałów wyborczych. Rzecznik klubu parlamentarnego PiS Mariusz Błaszczak zapewnia, że lokalne sztaby wyborcze uporają się ze sprzątaniem w terminie.
Sprzątanie dzień po wyborach rozpoczął już komitet wyborczy SLD-UP. Jak tłumaczy rzecznik SLD Ryszard Kalita, większość regionalnych sztabów zakończyła już pracę.
Po kampanii wyborczej z 2007 roku, warszawski Zarząd Oczyszczania Miasta wystawił rachunek na sumę 23 tys. zł. Najwięcej sprzątania było jednak po kampanii samorządowej w 2006 roku, wówczas komitety wyborcze musiały zwrócić miastu 85 tys. zł.