Rostowski dodał, że przyjęcie europejskiej waluty uchroni naszą gospodarkę od wahań kursów. Jego zdaniem, skorzystają na tym i firmy, i obywatele. Minister podkreślił, że wstępując do strefy euro, mamy szansę na szybsze nadrobienie zapóźnienia z okresu komunizmu. Przypomniał, że przed wejściem do Unii Europejskiej wielu polityków rysowało negatywne scenariusze, które się nie sprawdziły.
Szef resortu finansów nie zgodził się z twierdzeniami Prawa i Sprawiedliwości, według którego po przyjęciu euro wzrosną ceny. Podkreślił, że zmieni się wtedy waluta, ale relacje cen i płac pozostaną niezmienione. W krajach, które przyjęły euro, wzrost cen był zdaniem ministra bardzo mały i przejściowy. Rostowski zapowiedział, że przed wprowadzeniem euro ceny będą podawane w euro i w złotych, co powinno zabezpieczyć przed ich podnoszeniem.
Minister nie zgodził się też z twierdzeniami, że wprowadzenie euro osłabi wzrost gospodarczy. Według niego będzie odwrotnie. Świadczy o tym przykład Słowacji, która od Nowego Roku przyjęła euro i ma największy wzrost gospodarczy w Unii Europejskiej. Rostowski dodał, że wprowadzenie euro pozwoliłoby uniknąć problemów z kredytami w obcych walutach i opcjami walutowymi dla firm. Polska miałaby natomiast większą wiarygodność na międzynarodowych rynkach finansowych. Według Rostowskiego, po wprowadzeniu euro budżet zaoszczędzi rocznie około 10 miliardów złotych na obsłudze zadłużenia zagranicznego.
Minister finansów wezwał do zmiany konstytucji, umożliwiającej przyjęcie euro. Nowelizacja ta jest, jego zdaniem, logicznym następstwem wejścia do Unii. Komentując wysuwane przez PiS propozycje zwiększenia deficytu budżetowego, szef resortu finansów powiedział, że doprowadziłoby to do "wariantu argentyńskiego".