Minister Klich chce już następnego dnia - jak zadeklarował - zatwierdzić odpowiednimi dokumentami wersję ostateczną podwyżek.
Bogdan Klich podkreślił, że los pracowników cywilnych armii jest mu bliski, a obie grupy zawodowe: żołnierzy i cywilów traktuje tak samo - jak "swoich" ludzi. Szef MON wyraził równeiż nadzieję, że obie strony pójda sobie - w dobie kryzysu - na rękę i dojda do porozumienia.
Pracownicy cywilni domagają się realizacji zapowiedzianych jeszcze w ubiegłym roku podwyżek. Chodzi o - jak tłumaczył wczoraj IAR Zenon Jagiełło z "Solidarności" - 212 złotych. Cywile zatrudnieni w armii dostali tylko niecałe 80 złotych brutto z tej podwyżki.
Przewodniczacy "Solidarności" Zenon Jagiełło powiedział, że związkowcy chcą iść na rękę MON-owi, ponieważ nie chcą wszystkich pieniędzy zapisanych w ustawie, tylko część. W ustawie jest mowa o prawie półtora miliarda złotych. Jagiełło podkreślił, że pracownicy zgadzają się, żeby podwyżka była w wysokości 100 złotych od stycznia 2009, a resztę będą wypłacać dowódcy poszczególnych jednostek wojskowych.
Przewodniczący Jagiełło wyraził nadzieję, że obie strony dojdą do porozumienia do piątku. Jeśli będzie jednak duża różnica pomiędzy resortem a związkowcami, po niedzieli może dojść do kolejnych manifestacji. W poniedziałek około 200 pracowników cywilnych przyjechało do stolicy zamanifestować swoje niezadowolenie przed budynkiem MON. Na czas rozmów z kierownictwem ministerstwa protesty zawieszono.