Polscy żołnierze jechali na pomoc Amerykanom, którzy trafili na minę-pułapkę. Polski patrol został ostrzelany, a napastnicy mieli według Polaków, uciec w kierunku wioski Nanghar Khel. Wystrzelone przez Polaków pociski trafiły jednak w cywilów. Sześcioro mieszkańców wioski zginęło na miejscu, a trzy zostały ranne.
W kilka tygodni później, już po powrocie do Polski z misji siedmiu żołnierzy zostało zatrzymanych w Bielsku-Białej. Oskarżono ich o zbrodnie wojenne. Ich proces trwał niemal cztery lata i był bardzo skomplikowany. W czerwcu 2011 roku całą siódemkę uniewinniono, bo sąd nie znalazł dowodów na zbrodnie wojenne. "Nigdy nie żałowałem swoich decyzji, które podejmowałem" - mówił po wyroku starszy szeregowy Damian Ligocki. "Cały czas to wszystko przeżywamy, bo wyrok nie jest prawomocny i pewnie jeszcze rok będziemy się męczyć z tym" - dodawał chorąży Andrzej Osiecki.
W marcu tego roku sąd drugiej instancji prawomocnie uniewinnił trzech żołnierzy, ale sprawy czterech pozostałych zwrócił do ponownego rozpatrzenia. Była to pierwsza tego typu sprawa w historii polskiej armii, gdzie żołnierze zostali oskarżeni o zbrodnie wojenne. Nigdy jeszcze proces żołnierzy nie wywoływał tak ogromnych emocji.
Informacyjna Agencja Radiowa