Historyk wyjaśnia, na czym polegała różnica między agentem SB, rezydentem i tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa oraz czy w jej archiwach ewidencjonowano tak zwany "kontakt operacyjny" i "pomoc obywatelską". Dziennik pisze, że publikacja precyzuje terminy, które w debacie na temat lustracji wykorzystywane są w niewłaściwym kontekście i służą do dyskredytacji jej idei.
Według historyka domniemania o masowym fałszowaniu akt SB nie znajdują potwierdzenia w dokumentach. Dziennik pisze, że Filip Musiał szczegółowo analizuje formy współpracy i metody pozyskiwania współpracowników przez SB, jak również zakres rejestracji osób, które w mniejszym lub większym stopniu wspierały służby specjalne PRL informacjami. W "Naszym Dzienniku" czytamy, że historyk jednocześnie rozprawia się z sugestiami, iż jako osobowe źródło informacji mogły zostać zarejestrowane osoby nieświadome swojej współpracy z SB lub rozpracowywane, a niebędące konfidentami.
ND/km/skw.