Naprawa miała miejsce w Warszawie. Mechanicy usuwali awarię bloku sterowania w układzie autopilota. Gazeta podkreśla, że wszelkie usterki tupolewa powinny być odnotowane w tzw. książce pokładowej, ale książka była 10 kwietnia na pokładzie tupolewa i jeśli przetrwała, jest w rękach Rosjan.
Dziennik przypomina, że awaria autopilota przydarzyła się w trakcie transportu polskich ratowników powracających z misji na Haiti. Jak zapewnia pułkownik Ryszard Raczyński, były dowódca 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, awaria została usunięta na pewno przed 7 kwietnia.
Pracę rosyjskich techników nadzorował szef sekcji techniki lotniczej specpułku.
"I nie miał wobec tych techników żadnych zastrzeżeń" - podkreślił w rozmowie z gazetą pułkownik Raczyński. Żadnych uwag co do stanu maszyny nie zgłaszała też jej załoga. Raczyński nie potrafił wskazać konkretnej daty, kiedy naprawa miała miejsce.
Więcej o sprawie - w dzisiejszym "Naszym Dzienniku".
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Nasz Dziennik/łp/dj