Gazeta pisze, że jednym z nielicznych małżeństw z Kazachstanu, którym udało się powrócić do Polski są Inna i Maksym Ośkowie. "Od czasu do czasu staramy się pomagać repatriantom. Wyślemy ich na lekcje języka polskiego. Podróż opłacili we własnym zakresie. Po trochu się usamodzielniają, ale przez ten czas mogą u nas pracować i zajmować lokal służbowy" - tłumaczy Paweł Biedziak, rzecznik Najwyższej Izby Kontroli. Wskazuje, że jest to rozwiązanie tymczasowe, dopóki nie znajdą oni stałego mieszkania.
Niestety - zauważa "Nasz Dziennik" - na skutek obowiązującej od 2000 roku ustawy o repatriacji samorządy - same borykające się z problemami lokalowymi - nie są zainteresowane przyjmowaniem repatriantów.
Miał temu zaradzić przygotowany m.in. przez Macieja Płażyńskiego, prezesa Stowarzyszenia "Wspólnota Polska", projekt obywatelskiego projektu ustawy o powrocie do Rzeczypospolitej Polskiej osób pochodzenia polskiego deportowanych i zesłanych przez władze Związku Sowieckiego. Ustawa nie została przyjęta przed wyborami parlamentarnymi, więc strona społeczna liczy na podjęcie prac nad nią w obecnej kadencji Sejmu.
Więcej szczegółów na ten temat - w "Naszym Dzienniku".
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/"Nasz Dziennik"/kry/dyd