Według gazety, bilans osobowy rozformowania pułku nie jest tak optymistyczny, jak początkowo sugerowało Dowództwo Sił Powietrznych. W wyniku zmian ze służby odeszło lub odejdzie w najbliższym czasie aż 15 procent zawodowych żołnierzy, dotąd służących w tej elitarnej jednostce. Z 320 żołnierzy specpułku w wojsku pozostaną 273 osoby. 47 żołnierzy, po decyzji o rozformowaniu ich jednostki, podjęło - zgodnie z przysługującym im prawem - decyzję o przejściu do rezerwy.
"MON spokojnie oznajmia, że 47 osób po prostu odchodzi do rezerwy. To duża liczba, szczególnie jeśli spojrzymy na te odejścia przez pryzmat kosztów, jakie poniósł Skarb Państwa na wyszkolenie tych ludzi. W mojej ocenie, wypuszczenie fachowców należy postrzegać jako akt niegospodarności" - mówi "Naszemu Dziennikowi" jeden z byłych pilotów tej jednostki, który latał na Tu-154M w fotelu dowódcy. Jak zauważył, samo rozformowanie 36. pułku wiąże się m.in. z kosztami czarterowania samolotów i efektami nieudanych czy zakłóconych problemami transportowymi wizyt zagranicznych VIP-ów. To także kwestia wizerunku naszego państwa. Zdaniem lotnika, w tej sytuacji szczycenie się rzekomo sprawnym rozdysponowaniem żołnierzy jest nie na miejscu.
Więcej szczegółów na ten temat - w "Naszym Dzienniku".
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/"Nasz Dziennik"/kry/dyd