"Nasz Dziennik" pisze, że w stenogramach jest zapis, że polski Tu-154M wlatuje w przestrzeń powietrzną Rosji o godz. 8.22.11. Niespełna dwie minuty później major Arkadiusz Protasiuk rozpoczyna komunikację z "Korsarzem" - taki kryptonim ma wieża w Smoleńsku. W tym samym czasie (8.24.22) rosyjski kontroler podpułkownik Paweł Plusnin przekazał załodze pierwsze nieprawdziwe informacje dotyczące pogody. Jak później zeznał, zaniżył widoczność z 800 do 400 metrów celem "zniechęcenia" polskiej załogi do lądowania. To świadome fałszerstwo kluczowej dla pilota danej jest bez precedensu w historii żeglugi powietrznej. "Nigdy nie słyszeliśmy o czymś podobnym i nigdy nikomu z nas nigdzie na świecie się to nie zdarzyło" - twierdzą piloci, z którymi rozmawiał "Nasz Dziennik". Podobnych sytuacji znajduje się w stenogramach więcej.
Kiedy major Arkadiusz Protasiuk poinformował, iż znajdują się na wysokości 100 metrów, kontroler powinien powiedzieć: "Wysokość decyzji". Taka komenda nie pada. Powinien też spytać, czy załoga widzi pas - nie spytał. Powinien wydać ewentualną zgodę na lądowanie lub nakazać odejście - ani nie wydał, ani nie nakazał. Za późno też wydał komendę: "Gorizont", bo w momencie, gdy Tu-154M znajdował się pomiędzy wysokością 50 a 40 m nad ziemią. To wysokość pasa startowego i niższa.
Więcej szczegółów na ten temat - w "Naszym Dzienniku".
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/"Nasz Dziennik"/kry/orzechowska