Gazeta pisze, że piątego kwietnia do Rosji wyjechało trzech funkcjonariuszy BOR: "w celu realizacji zadań BOR, związanych z zabezpieczeniem wizyty Prezesa Rady Ministrów, a następnie prezydenta RP w Smoleńsku i Katyniu, odpowiednio w dniach 7 i 10 kwietnia 2010 roku. Z relacji oficerów BOR, jakimi dysponuje Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie wynika, że 6 kwietnia uczestniczyli oni w przygotowaniach do przyjazdu do Smoleńska premiera Donalda Tuska.
Oficerowie BOR o katastrofie dowiedzieli się będąc w Katyniu. O tragedii powiedział im funkcjonariusz rosyjski. Z relacji wszystkich funkcjonariuszy BOR wynika, że niemal natychmiast udali się samochodem na miejsce wypadku. Pilotowała ich rosyjska milicja. W trakcie jazdy jeden z funkcjonariuszy próbował dodzwonić się do znajdującego się na pokładzie tupolewa podpułkownika Jarosława Florczaka. Telefony nawiązały połączenie, natomiast nikt nie odbierał. Oficerowie BOR, wraz z dwoma przedstawicielami Kancelarii Prezydenta - ministrem Jackiem Sasinem oraz Marcinem Wierzchowskim, dotarli na miejsce katastrofy, przechodząc przez mur znajdujący się na końcu pasa startowego. Kiedy funkcjonariusze BOR wraz z przedstawicielami Kancelarii Prezydenta przybyli na miejsce katastrofy, akcja ratownicza została już zakończona. Częściowo teren był już zabezpieczony, prawdopodobnie przez żołnierzy rosyjskich.
Więcej o zeznaniach funkcjonariuszy BOR w "Naszym Dzienniku".
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR) / Nasz Dziennik / lm / kusiak