Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

NIK-raport

0
Podziel się:

MSZ zaprzecza stwierdzeniu zawartemu w raporcie NIK, że resort otrzymał od strony rosyjskiej jedynie telefonicznie zgodę na przelot i lądowanie rządowego samolotu, 10 kwietnia 2010 roku na lotnisku w Smoleńsku. W oświadczeniu resort dyplomacji zaprzecza też twierdzeniu, że żaden z polskich urzędników nie miał zgody dyplomatycznej (w formie pisemnej noty) na przelot i lądowanie.

Minister Sikorski podkreślił, że zawarta w nocie MSZ Federacji Rosyjskiej standardowa formuła "zgoda na przelot z podaną trasą" obejmuje także zgodę na lądowanie.
W najnowszym raporcie Najwyższa Izba Kontroli stwierdza, że wyjazdy najważniejszych osób w państwie, korzystających z lotnictwa transportowego sił zbrojnych, były w latach 2005-2010 organizowane w sposób, który nie gwarantował należytego poziomu bezpieczeństwa. Brakowało spójnego systemu procedur, a istniejące przepisy były w wielu wypadkach lekceważone, czego tragicznym przykładem jest lot z 10 kwietnia 2010 roku, który w myśl obowiązującego w Polsce prawa w ogóle nie powinien się odbyć.
Okres badany przez Najwyższą Izbę Kontroli obejmuje rządy PiS i PO.

PiS apeluje, by nie rozmywać odpowiedzialności za katastrofę smoleńską.
Szef Klubu Parlamentarnego PiS Mariusz Błaszczak uważa jednak, że nie należy rozmywać odpowiedzialności bo w przeciwieństwie do Platformy PiS nie "prowadził wojny z prezydentem". Zdaniem Mariusza Błaszczaka nawet najlepsze przepisy i procedury nie zapewnią bezpieczeństwa wtedy, kiedy rząd prowadzi taką walkę z głową państwa. "Bezpieczeństwo prezydenta zostało obniżone ze względu na tą wojnę, na tą wściekliznę polityczną" - mówił na konferencji w Sejmie Mariusz Błaszczak podkreślając, że za wściekliznę odpowiada Donald Tusk.
Jako dowód "innej filozofii" postępowania wobec urzędującego prezydenta Mariusz Błaszczak przytoczył przykład, z czasów kiedy pełnił funkcję szefa Kancelarii Premiera Marcinkiewicza. Wówczas jak powiedział udzielono prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu samolotu z naruszeniem 7-dniowego terminu wystąpienia o ten samolot, gdy okazało się że wypadła wizyta nie planowana. "Przez głowę mi nie przeszło, że prezydent, głowa państwa może nie dysponować samolotem" - dodał szef Klubu PiS.
O to by nie "rozmywać" raportu zaapelował też były szef NIK Janusz Wojciechowski - obecnie europoseł PiS. Jego zdaniem najcięższe zarzuty NIK dotyczą tego, co działo się w 2010 roku a nie nieprawidłowości, które trwały od wielu lat. Według Wojciechowskiego z raportu NIK nie wynika by w latach 2005-2007 jakikolwiek samolot rządowy wysłano "w kartoflisko". W ten sposów europoseł PiS określił nieczynne lotnisko Siewiernyj, na którym wylądował 7 kwietnia premier Tusk i miał wylądować 10 kwietnia prezydent Kaczyński.
"To się stało w 2010 roku, w kwietniu, za rządów Donalda Tuska" - podkreślił Janusz Wojciechowski. Zdaniem europosła gdyby prezydent wiedział, że lotnisko jest nieczynne i gdyby wiedział, że nie było formalnej, pisemnej zgody na jego przelot i lądowanie to można przypuszczać, że nie poleciałby do Smoleńska albo wybrałby inny środek transportu. Według Janusza Wojciechowskiego Najwyższa Izba Kontroli stanęła na wysokości zadania, wykonała dobrą kontrolę a jej raport wskazał na nieprawidłowości, które miały bezpośredni związek z katastrofą smoleńską.

Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Stanisław Koziej przypomniał, że BBN niedługo po katastrofie smoleńskiej przygotował raport dotyczący bezpieczeństwa lotów o tak zwanym statusie HEAD. W ten sposób prezydencki minister odniósł się do opublikowanego dziś raportu NIK. Koziej podkreślił, że podstawowe wnioski z jego raportu zostały uwzględnione przez cztery kancelarie, które korzystają z samolotów rządowych. Szef BBN przyznał jednocześnie, że jedno z zaleceń nie zostało zastosowane w praktyce. Chodzi o utworzenie instytucji, która koordynowałaby całościowo bezpieczeństwo lotów osób pełniących najważniejsze funkcje w państwie.
Teraz za przygotowanie lotu z prezydentem, premierem czy marszałkami Sejmu i Senatu, odpowiada każdorazowo organizator lotu. Według Kozieja można dyskutować czy w przyszłości tego nie zmienić. Obecny system - jak dodał minister - nie jest jednak minusem i zapewnia na podstawowym poziomie standardy bezpieczeństwa.
.

IAR

wiadomości
IAR
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)