Jak powiedział dziennikarzom prezes NIK Jacek Jezierski, kontrole wypadły bardzo blado. Ponad połowa wałów w Małopolsce nie gwarantuje bezpieczeństwa, zaś w Świętokrzyskiem z roku na rok rośnie liczba wałów w złym stanie technicznym. Jak mówi prezes Jezierski, na przykładzie dwóch województw NIK zamierza pokazać, że sytuacja jest dramatyczna, zaś polskie władze "uśpione", podobnie jak przed wielką powodzią ponad 10 lat temu.
Według NIK, winę za złe działanie ochrony przeciwpowodziowej ponoszą regionalne Zarządy Gospodarki Wodnej oraz urzędy odpowiedzialne za meliorację. Jednak program działa źle w całym kraju, dlatego na biurko Donalda Tuska trafi pismo w tej sprawie. Prezes NIK wnioskuje, by premier zwrócił na Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej szczególną uwagę i przypilnował stworzenie ogólnopolskiego programu przeciwdziałania skutkom powodzi.
NIK stwierdza, że zaniedbywane są kontrole wałów przeciwpowodziowych, a także konserwacje i utrzymanie strumieni, potoków oraz przydrożnych rowów. Dzieje się tak, pomimo rosnących strat wyrządzanych przez powodzie w tych województwach. W ciągu ostatnich trzech lat wyniosły one w Małopolsce i Świętokrzyskiem prawie miliard złotych.
Kontrolerzy NIK stwierdzili, że władze samorządowe nie mają ani rzetelnych danych o stanie technicznym budowli przeciwpowodziowych, ani wiedzy na temat obszarów zagrożonych zalaniem. Jak podkreśla NIK, małopolskie i świętokrzyskie gminy koncentrują się na postępowaniu awaryjnym, zaniedbując zapobieganie i edukację w tym temacie.