Zdaniem konstytucjonalisty Ryszarda Piotrowskiego, braku zgody na zarejestrowanie list wyborczych Nowej Prawicy w całym kraju nie można pochopnie kwalifikować jako zagrożenia dla demokracji. Ma o tym świadczyć fakt, że wątpliwości związane ze stosowaniem kodeksu wyborczego spotkały się z zainteresowaniem Sądu Najwyższego jak i Państwowej Komisji Wyborczej. "Jak się wydaje, mamy do czynienia z poszukiwaniem rozwiązania tego problemu" - uważa Ryszard Piotrowski.
Protest wyborczy Janusza Korwin-Mikkego dotyczy sposobu weryfikacji przez Państwową Komisję Wyborczą podpisów poparcia pod listami Nowej Prawicy, na czele której stoi Korwin-Mikke. PKW dokonała rejestracji list w odpowiednim czasie, czyli do 30 sierpnia w 20 okręgach. 21 lista wyborcza tego ugrupowania została zarejstrowana po ustawowym terminie i dlatego, zgodnie z przepisami, Komisja odmówiła rejestracji list Nowej Prawicy w pozostałych okręgach bez konieczności zbierania podpisów.
W ocenie Ryszarda Piotrowskiego, za wcześnie jeszcze mówić o tym, że w następstwie protestu Janusza Korwin-Mikkego wybory mogłyby zostać unieważnione.
Jak podkreśla konstytucjonalista, "Kodeks wyborczy przewiduje, że można wnieść protest wyborczy przeciwko ważności wyborów, ale żeby móc kwestionować tę ważność, wybory musza się najpierw odbyć".
Ryszard Piotrowski uważa, że obecne kontrowersje wokół decyzji Państwowej Komisji Wyborczej dotyczące list wyborczych Nowej Prawicy mogą mieć ujemny wpływ na stan obywatelskiej świadomości. Dlatego jego zdniem istotne jest, żeby prawo wyborcze nie stwarzało takich problemów, jakie w tej chwili powstały, bo brak jednozaczności przepisów może wpłynąć na sposób odnoszenia się obywateli do własnego państwa.
W opinii Ryszarda Piotrowskiego trzeba tak kształtować reguły prawa wyborczego, aby jednoznacznie rozumieli je przynajmniej prawnicy. Zarazem jednak należy dążyć do tego, aby rozumieli je również zwykli obywatele.
Informacyjna Agencja Radiowa
