Krzysztof Trynka dodał, że z analizy treści nagrań wynikało, iż istniały rozmowy z porywaczami, których nagrań prokuratura nie miała.
Prokurator stwierdził, że nagranie, mogące wskazywać na upozorowanie porwania przez Krzysztofa Olewnika, zostało nagrane przez policję w ramach podsłuchu. Jak mówił prokurator, na początku rozmowy zidentyfikowano głos Krzysztofa Olewnika, dającego instrukcje w sprawie formy przekazania okupu. To nie jedyna wątpliwość - mówi śledczy. Czas trwania części nagrań, dokonanych przez rodzinę, jest inny, niż czas zarejestrowany w bilingach połączeń telefonicznych. Według analizy, rozmowa na jednej z taśm została przeprowadzona w centrum Warszawy, podczas, gdy Olewnik w tym czasie miał być więziony na działce w Kałuszynie.
Prokuratura podejrzewa, że porwanie Krzysztofa Olewnika w 2001 roku mogło być sfingowane. Po uprowadzeniu porywacze kilkadziesiąt razy kontaktowali się z rodziną Olewników. Mimo przekazania 300 tysięcy euro okupu, mężczyzna został zamordowany. Jego zwłoki odnaleziono dopiero w 2006-ym roku.
Sprawą porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika prokuratorzy z Gdańska zajmują się od ponad trzech lat.
Rodzina Olewników jest zdruzgotana decyzją prokuratury o przeszukaniu ich domu.
Włodzimierz Olewnik zapewnia, że wszystko, co miał, przekazał prokuraturze w 2001 roku. Hipotezę o samouprowadzeniu nadal uważa za nieprawdopodobną. Jego zdaniem, dowody mogły być spreparowane pzrez policję. Olewnik przypomniał, że wcześniej policja ukrywała dowody. Zapewnia też, że krewni nie ingerowali w nagrania taśm. Jeśli doszło do ingerencji, to ze strony policji - podkreśla ojciec Krzysztofa Olewnika. Argumentuje, że krewni od razu oddawali kasety policji.
Dlatego Włodzimierz Olewnik zapowiedział, że na postanowienie prokuratorskie o kolejnym przeszukaniu złoży zażalenie. Powiedział też, że do tej pory nikt nigdy nie podważał oryginalności nagrań, przekazanych policji.