Papież Franciszek złożył dziś wizytę prezydentowi Włoch Giorgio Napolitano w Kwirynale. Ten szósty co do wielkości pałac na świecie przez trzy stulecia, do upadku Państwa Kościelnego w 1870 roku, był
rezydencją papieży, a po zjednoczeniu Włoch mieszkali w nim ich królowie.
Franciszek poprosił prezydenta, by nie wysyłał po niego do Watykanu oddziału konnych kirasjerów: zadowoli się eskortą policjantów na motocyklach. Sam papież wybrał na ten krótki przejazd średniolitrażowy
samochód, którym porusza się na co dzień. Nie miał też na sobie uroczystych szat ani ozdób, lecz tę co zawsze białą sutannę. Znając niechęć gościa do wystawności i luksusów, Napolitano podkreślił, że
prezydenci są jedynie kustoszami wspaniałego pałacu. Franciszek ze swej strony wyznał, że z Kwirynału "chciałby symbolicznie zapukać do drzwi wszystkich mieszkańców tego kraju, w którym są korzenie mojej ziemskiej rodziny".
W przemówieniu papież podkreślił rolę rodziny, która w zamian za siły, jakie oddaje społeczeństwu, chce być doceniona i otoczona opieką. Franciszek ucieszył się z kończącego wizytę spotkania z pracownikami Kwirynału, na które zaproszono ich rodziny, a szczególnie obecnością dzieci.
IAR
