Wszystko zaczęło się od sprzeciwu socjalistów i komunistów, którzy chcieli poczekać na wyniki misji parlamentarnej na Białoruś. Tłumaczyli to więc względami proceduralnymi, choć inni doszukiwali się politycznych argumentów - by nie drażnić białoruskich władz.
Aby nie zaogniać sytuacji, szef europarlamentu Jerzy Buzek powiedział, że "może warto sprawdzić, jak wygląda sytuacja na Białorusi i dopiero później, po zapoznaniu się z sytuacją, zdecydować o ostatecznym kształcie rezolucji".
Wprawdzie jutro socjaliści spotykają się jeszcze z liderem białoruskiej opozycji Aleksandrem Milinkiewiczem i szefową Związku Polaków na Białorusi Andżeliką Borys, ale jest mało prawdopodobne, by zmienili zdanie.