Zdaniem Platformy, "Solidarność" to obecnie przybudówka PiS. PiS z kolei krytykuje zaproszenie do debaty dwóch dodatkowych związków. Przedstawiciele "Solidarności" i OPZZ oskarżyli premiera o manipulację i odmówili udziału w debacie.
Natomiast szef SLD Grzegorz Napieralski uważa, że gdyby premier naprawdę chciał rzetelnej debaty o przemyśle stoczniowym, to spotykałby się ze związkowcami w siedzibie rządu, bez żadnych kamer i regularnie a nie z okazji kampanii. Napieralski nie ma wątpliwości, że debata miała na celu przyniesienie Tuskowi dodatkowych punktów przed eurowyborami. Polityka takich pozorowanych działań, a nie rozwiązywania realnych problemów doprowadza do fiaska - podkreślił lider SLD.
Zdaniem wicemarszałka Stefana Niesiołowskiego z PO, najwyraźniej związkowcom z "Solidarności" chodziło głównie o zadymę. Polityk wyraził przekonanie, że są oni "przybudówką PiS" i wykonali instrukcje swoich mocodawców. Niesiołowski uważa, że cała sytuacja wokół debaty to porażka związkowców, którzy "zdezerterowali".
Według rzecznika Klubu Parlamentarnego PiS Mariusza Błaszczaka, rząd postąpił nie fair zapraszając do debaty z OPZZ-tem i "Solidarnością" również dwa inne związki, które według największych central mają niewielkie zasługi w obronie miejsc pracy. To zabieg czysto PR-owski - uważa polityk Prawa i Sprawiedliwości.
Wiceprzewodniczący Klubu Paltformy Obywatelskiej Grzegorz Dolniak liczy na to, że związkowcy zmienią decyzję. Zdaniem posła, nie ma powodu, by eliminować z debaty dwa spośród czterech stoczniowych związków zawodowych z powodu ich mniejszej liczebności.
Grzegorz Dolniak uważa, że tak czy inaczej premier na debatę się stawi i będzie chciał przedstawić racje polskiego rządu. Polityk wyraził przekonanie, że język walki nie służy dobru polskich stoczni i całej gospodarce, a także pozytywnej opinii o Polakach.