Antoni Dudek podkreśla, że na razie nie wiadomo ile oświadczeń lustracyjnych wpłynie do IPN , bo nikt rzetelnie nie oszacował ile osób podlega lustracji. Zaznacza, że skala nowej lustracji jest ogromna i można mieć uzasadnione watpliwości co do jej wykonalności. Jego zdaniem ustawa jest niezwykle skomplikowana i przez to niejednoznaczna i jeśli w ogóle wykonalna, to w perspektywie kilkunastu lat. Ponadto rodzi spory interpretacyjne w przypadku wielu kategorii osób wezwanych do składania oświadczeń. Kategorie nie zawsze są jasne i w rezultacie nie wiadomo do końca, kto powinien nadesłać oświadczenie a kto nie.
Według Antoniego Dudka jedną ze spornych kategorii są dziennikarze, bo nie wiadomo, czy osoba, która pisze jeden artykuł rocznie podlega lustracji i czy obowiązuje ona również współpracownika piszacego raz na miesiąc. Doradca prezesa IPN mówi "Polityce", że największy problem będzie z samorządowcami, bo już dzwonią telefony z pytaniami czy np. skarbnik rady powiatu powinien składać oświadczenie czy nie. Dodaje, że IPN nie wie co odpowiedzieć, bo ustawa tego nie precyzuje.
W wywiadzie dla "Polityki" Antoni Dudek zwraca uwagę, że ustawodawca dość iluzorycznie formuluje sankcje dla nielustrujacych się dziennikarzy. Zauważa, że przepis mówiący o pozbawianiu dziennikarza funkcji publicznych jest całkowicie martwy, bo kto miałby zakazać pisania w gazecie, która jest wydawnictwem całkowicie prywatnym. Za błąd w ustawie uważa też brak sprecyzowanych przepisów, które określiłyby, czy fakt niezłożenia oświadczenia lustracyjnego lub zatrudnienie kłamcy lustracyjnego będzie można uznać za podstawę cofnięcia koncesji w przypadku mediów elektronicznych lub cofnięcia rejestracji tytułów prasowych. Zdaniem Antoniego Dudka w razie wszczęcia takiej procedury wydawca zwróci się do sądu i wygra proces.
"Polityka"/łut/gaj
