Osoby, które z grudniowych wydarzeń ledwie uszły z życiem, mówią krótko: To skandal - pisze dziennik "Polska". Inni bohaterowie strajków w Gdyni, wśród nich gość ze Stanów Zjednoczonych, twierdzą, że dostali się na projekcję filmu kuchennymi drzwiami, dzięki uprzejmości urzędniczki gdyńskiego ratusza. Organizatorzy projekcji do błędu organizacyjnego jednak nie przyznają się, zrzucając winę jeden na drugiego.
"To przykre, że takich osób jak my nie zaproszono na film" - mówi "Polsce" Gumiński. Dodaje że dzwonił w imieniu własnym i kolegów dopytywać się o zaproszenia w Wydziale Kultury Urzędu Miasta Gdyni, ale tam usłyszał, żeby kontaktował się w tej sprawie z producentem. Z kolei produkujący widowisko Kazimierz Beer odesłał go do przedstawicieli rodzin ofiar Grudnia'70. "Ostatecznie wejściówek nie dostaliśmy" - podsumowuje Jan Gumiński.
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/"Polska"/kry/nyg