Ekspert mówi, że rozmontowywanie elementów samolotu odbywało się w porozumieniu ze stroną polską. Za każdym razem uważano, by nie uszkodzić części istotnych dla badania przyczyny katastrofy. "Jeśli chodzi o sposób przenoszenia części samolotu - to też jest określone postępowanie. Po prostu niektóre szczątki są za duże, by można je było jednorazowo podnieść" - tłumaczy podpułkownik Benedict. Dodaje, że komisja nie miała żadnych problemów przy badaniu wraku samolotu.
"Każdy z 18 członków komisji obecnych w Smoleńsku spędził na miejscu katastrofy i przy wraku dziesiątki godzin. Ja sam chodziłem po tym obszarze przez 11 dni. Kiedy zaś prokuratura rosyjska zakończy swoje śledztwo, wtedy dopiero wrak będzie mógł być przekazany polskim śledczym. To standardowa procedura przy badaniu zdarzeń lotniczych" - mówi ekspert komisji Millera dziennikowi "Polska".
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/"Polska"/kry/to/
.