W nocy doszło do trzęsienia ziemi w Abruzji w centralnych Włoszech. W wyniku wstrząsów zginęły co najmniej 92 osoby. Władze wprowadziły w całym kraju stan klęski żywiołowej.
Rzecznik Straży Paweł Frątczak podkreśla, że jednostki włoskich ratowników są bardzo dobrze przygotowane do reagowania na takie zagrożenia. Przypomina jednak, że w Polsce jest pięć specjalnych grup ratowników, które w ciągu czterech godzin mogą być wysłane w rejon trzęsienia. Polscy ratownicy dysponują specjalistycznym sprzętem takim jak kamery wziernikowe, geofony, maja też psy wyszkolone do wyszukiwania ludzi w zawalonych budynkach.
Ratownik Państwowej Straży Pożarnej starszy kapitan Leszek Danaś mówi, że akcje ratownicze po trzęsieniach ziemi są jednymi z najtrudniejszych. Przyjeżdżając do takiego miejsca ratownicy widzą otoczenie przypominające krajobraz po bitwie. "Wszystko jest zniszczone, domów nie ma, ulic nie ma, a ciężki sprzęt musimy nosić na plecach" - powiedział Leszek Danaś.
Pomoc grup ratowniczych nie kończy się o wydobyciu ludzi spod zawalonych budynków. Potem potrzebna jest fachowa pomoc lekarska i psychologiczna. Często mieszkańcy próbują wydobyć swoje rodziny spod gruzów gołymi rękami, bez specjalnego sprzętu i też są poszkodowani.
Leszek Danaś powiedział, że trudno szacować długość akcji ratunkowej. Duży wpływ na skuteczność akcji mają takie czynniki, jak czas rozpoczęcia działań czy temperatura i wilgotność powietrza.