Warszawa nie zgodzi się na zaakceptowanie tak zwanego mandatu na rozmowy na szczyt klimatyczny w Kopenhadze, jeżeli wcześniej unijne rządy nie ustalą,kto i ile zapłaci za pomoc dla najuboższych krajów świata.
O możliwości polskiego weta mówią polscy dyplomaci w Brukseli, którzy dodają, że zdeterminowane w tej sprawie są też inne, nowe kraje UE.
Jeśli - tak jak zapowiadają - zdecydują się one zablokować stanowisko Wspólnoty, wtedy na grudniowej konferencji w Kopenhadze kraje członkowskie będą indywidualnie składać własne oferty w sprawie pomocy w walce ze zmianami klimatycznymi. A to oznacza, że szanse na ambitne porozumienie spadną.
W Kopenhadze światowi przywódcy mają uzgodnić globalne porozumienie dotyczące redukcji emisji gazów cieplarnianych i zdecydować, w jaki sposób chcą pomagać krajom Trzeciego Świata w ich walce ze zmianami klimatycznymi.Polska domaga sie, by jeszcze przed konferencją państwa Wspólnoty ustaliły, jak między sobą podzielą ciężar planowanego wsparcia dla najuboższych.
Warszawa boi się, że w Kopenhadze Komisja Europejska wraz ze szwedzkim przewodnictwem zadeklaruje hojne wsparcie dla najuboższych państw, a później kraje Europy Środkowo-Wschodniej nie będą go w stanie udźwignąć.
Według szacunków UE chce uzbierać ok. 100 mld euro rocznej składki na pomoc i inwestycje w krajach rozwijających się.
| G8 znajdzie rozwiązanie? |
| --- |
| Sama UE przyjęła plan redukcji swoich emisji CO2 o 20 proc. do roku 2020 w porównaniu z rokiem 1990, ale jest gotowa do cięć nawet o 30 proc., jeśli inne uprzemysłowione kraje zdobędą się na porównywalny wysiłek. Nadzieję na przełamanie impasu UE wiąże ze szczytem ośmiu najbogatszych krajów świata i Rosji (G8) w lipcu we Włoszech. |