Poznaniacy pierwszy raz zostali zatrzymani w poniedziałek na przejściu w Kołbaskowie. Odmówiono im wjazdu do Niemiec. Kolejnego dnia pokonali granicę pieszo i zostali zatrzymani w okolicach Ahlbecku. Niemiecki sąd w tak zwanym przyspieszonym trybie zdecydował o wydaleniu poznaniaków. Jak powiedział Radiu Merkury jeden z zatrzymanych - Marcin Janasik, cała grupa zamierza się odwołać od decyzji niemieckiego sądu.
Poznaniacy podkreślają, że nie było podstaw, aby ich zatrzymać i wydalić do Polski. Niemieccy funkcjonariusze za niebezpieczny przedmiot uznali pustą, szklaną skarbonkę, do której działacze stowarzyszenia chcieli zbierać datki na Wolny Kaukaz. Zabrano im także okulary pływackie. Wbrew temu - co twierdzili Niemcy - nie mieli ze sobą koktajlu Mołotowa i drewnianych pałek - jedynie drzewce do transparentów.
Zatrzymani - wczoraj wieczorem wrócili do Poznania. Dziś wydali w tej sprawie oświadczenie, w którym napisali, że ich obecność w Niemczech miała na celu wyłącznie uczestniczenie w pokojowej demonstracji, a zachowanie miejscowych funkcjonariuszy uznają za złamanie prawa do swobodnego przemieszczania się po terytorium Unii. Poznańscy działacze chcą także wystąpić o odszkodowanie do niemieckich kolei, bo - mimo kupionego biletu - nie mogli dokończyć podróży.
