Już piątą dobę strajkują załogi promów, kursujących przez kanał La Manche. Dyrekcja linii SeaFrance zapowiada, że promy mają wznowić rejsy od 21.00.
Strajkuje francuski związek zawodowy CFDT, wiodący spór z francuskim armatorem SeaFrance, którego dyrekcja mieści się jednak w angielskim Dover, a dyrektor naczelny to Brytyjczyk. Akcja jest więc prawdziwie międzynarodowa.
Początkowo, w ruchu świątecznym, klienci SeaFrance nie mieli szans dostać się na inne promy, w piątek po brytyjskiej stronie Kanału policja zamknęła nawet odcinek autostrady z Londynu do Dover, ustawiając tam w kolejce TIRy. Ale w Święta korek się rozładował, gdyż dyrekcja SeaFrance wzięła się na ten sam sposób, co linie lotnicze British Airways podczas niedawnego strajku. Podróżni z biletami wykupionymi w przedsprzedaży mogą się przeprawiać przez kanał promami konkurencji, na koszt SeaFrance.
Spór ze związkiem CFDT o zmianę warunków pracy kosztował dotychczas armatora milion funtów. Tymczasem, pomimo strajku, przez cały czas toczą się rokowania.
