Wybory mają zakończyć kryzys polityczny, wywołany uchwaleniem przez parlament wotum nieufności wobec rządu premiera Emila Boca z Partii Demokratyczno-Liberalnej i późniejszymi próbami powołania nowego gabinetu.
Głównym tematem kampanii wyborczej była sytuacja gospodarcza kraju. Rumunia zmaga się ze skutkami kryzysu. Według prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego spadek PKB w tym kraju ma wynieść 8,5 procent. MFW i Bank Światowy udzieliły Rumunii pożyczki w wysokości 20 mld euro. Jednak przekazanie kolejnych transz kredytu obie te instytucje uzależniły od rozwiązania kryzysu politycznego, ograniczenia wydatków państwowych oraz zbilansowania budżetu.
Ubiegający się o reelekcję 58-letni Basescu, były burmistrz Bukaresztu, starał się przekonać Rumunów, że przeprowadzi radykalne reformy gospodarcze. Przypominał, że jako pierwszy rumuński przywódca oficjalnie potępił komunizm, ograniczył korupcję i zahamował proces dzikiej prywatyzacji. Ogłosił również referendum w sprawie likwidacji senatu i znaczącego zmniejszenia liczby parlamentarzystów.
Tymczasem polityczni przeciwnicy oskarżają go o nepotyzm i doprowadzenie do licznych skandali. Przypominają między innymi fakt, że córka Basescu - modelka - została europarlamentarzystką. Rywal obecnego prezydenta przekonywał, że tylko zmiana głowy państwa może uzdrowić sytuację w kraju.
Zamknięcie lokali wyborczych - o 20-tej.