Radovan Karadzić bezskutecznie domagał się odroczenia procesu twierdząc, że nie zdążył przygotować swojej linii obrony. Napisał więc list, że w wyznaczonym terminie nie pojawi się przed ONZ-wskim trybunałem do spraw zbrodni w byłej Jugosławii.
Były przywódca bośniackich Serbów został schwytany w lipcu ubiegłego roku. Po przewiezieniu do Hagi usłyszał 11 zarzutów, w tym najcięższe - ludobójstwa podczas oblężenia Sarajewa i masakry ludności cywilnej w Srebrenicy. Radovan Karadzić nie przyznał się wtedy do stawianych zarzutów, nie chciał też współpracować z trybunałem. "Nie jestem tym zainteresowany, nie uznaję tego sądu, który nie może być nazywany międzynarodowym. To jest instytucja zależna od NATO, które chce mnie zniszczyć" - mówił.
Proces Radovana Karadzicia może trwać latami. Komentatorzy przewidują, że on sam będzie go próbował utrudniać i przeciągać. Za popełnione zbrodnie grozi mu dożywocie.