Generał Petelicki dalej wymienia, że ekipy oczekujące na prezydenta powinny mieć stałą łączność z koordynatorem wyjazdu w Polsce i między sobą oraz załogami samolotów - od momentu zajęcia miejsca w kabinie przez pilotów. "Rzeczpospolita" podkreśla, że na żadnym z dwóch lotnisk zapasowych nie było przedstawicieli polskich służb. Petelicki wskazuje, że zgodnie z zasadami NATO delegacja takiego szczebla, jaka poleciała do Smoleńska, powinna była udać się tam czterema samolotami.
"Wszelkie próby zrzucania winy za katastrofę na świętej pamięci zwierzchnika sił zbrojnych - Prezydenta RP, śp. pilotów lub stronę rosyjską kompromitują nas jeszcze bardziej w oczach partnerów z NATO" - pisze Petelicki. Na koniec listu generał podkreśla, że nie wyciągnięto wniosków z katastrofy i cytuje jednego z oficerów Sojuszu, obecnego na pogrzebie generała Franciszka Gągora, na którym zgromadziło się dowództwo Wojska: "Macie szczęście, że mimo waszego zaangażowania w Afganistanie (...) nie zainteresowali się wami terroryści, bo moglibyście stracić na tym cmentarzu resztę generałów oraz ministra obrony i szefa BBN".
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Rz/łp/ab